niedziela, 18 października 2015

7 razy dziś



Tytuł: Before I fall
Autor: Lauren Oliver
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 3 czerwca 2015 (pierwsze wydanie 2011)
Ilość stron: 384
Krótko o treści: Nazywam się Sam Kingston. Jestem popularna, mam przystojnego chłopaka i szalone przyjaciółki, z którymi świetnie się bawię. Czuję się lepsza od nudnych kujonów i śmieję się z dziewczyn, które nigdy nie dostały liściku miłosnego. Robię, co chcę i kiedy chcę. Nie obchodzi mnie, czy kogoś zranię, bo i tak wszystko uchodzi mi na sucho. Aż do dzisiaj…
    Wychodzę z imprezy. Oślepiają mnie światła samochodu jadącego z naprzeciwka. Czuję niewyobrażalny ból. Spadam w niekończącą się pustkę.
Umarłam?
    A jednak budzę się w swoim łóżku. Tylko że znów jest piątek 12 lutego, a ja od nowa przeżywam ten sam dzień. Czy naprawdę zasłużyłam na tak surową karę? Chcę tylko odzyskać moje idealne życie. Bo przecież było idealne, prawda?

Moje zdanie: Kocham, kocham i jeszcze raz kocham tę książkę. To po prostu dzieło warte... śmierci, ale nie bez żartów ta pozycja jest genialna. Kiedy się ją czyta nie można przestać i cały czas można zatracać się we wspaniały świat stworzony przez Lauren Oliver. Na wspaniałość tej książki składa się wszystko począwszy od wspaniałego stylu autorki, przez niesamowitą historię stworzoną przez Lauren Oliver, kończąc na niekończącej się kopalni cytatów, których w książce mamy po dostatkiem. Napiszę Wam trzy moje ulubione, które najbardziej zapadły mi w pamięć.
  • Nadzieja trzyma przy życiu. Nawet po śmierci jest to jedyna rzecz, która trzyma przy życiu. 
  • (...) uderza mnie, jak dziwni potrafią być ludzie. Widujesz ich każdego dnia - wydaje ci się, że ich znasz - a potem okazuje się, że nie znasz ich wcale.  
  • Gdy mnie sen ogarnie, Panie,/ Niechaj chroni mnie Twe ramię./ Jeśli we śnie umrzeć muszę,/ Błagam, Panie, weź mą duszę. 
Przez długi czas odkładałam czytanie 7 razy dziś, ponieważ byłam przekonana że niczym mnie nie zaskoczy, że fabuła będzie troszkę nudna z powodu ciągle powtarzającej się historii. I tak oto książka przeleżała na półce kilka miesięcy, co było niestety dużym błędem. Książka bardo pozytywnie mnie zaskoczyła i bardzo mi się spodobała.  
Pomimo tego że już od początku chyba każdy się domyśla o czym będzie książka (a to za sprawą strasznie źle przetłumaczonego tytułu, ale o tym zaraz) czyli siedem razy powtarzający się ten sam dzień, to autorka zaskakuje. Lauren Oliver przedstawia jeden dzień z wielu różnych perspektyw, często z różnym pomysłem i zakończeniem. To ca nam się wydaje oczywiste wcale takie nie musi być. To czego przez większość czasu nie zauważamy lub po prostu lekceważymy staje się dla nas widoczne i dostrzegamy jakie błędy popełniliśmy w życiu.  

W tej recenzji nie chcę pisać o wadach, ponieważ praktycznie ich tutaj nie ma, dlatego wracając tylko do tego "okropnego" tytułu, o którym wspominałam wcześniej. Ja się pytam dlaczego? Dlaczego właśnie taki tytuł, nie można było tego przetłumaczyć inaczej, choćby po to, aby nie zdradzać tego co będzie w książce..., ale i tak czeka na Was niespodziewane zakończenie, które funduje nam autorka.   

To naprawdę smutna historia pewnej dziewczyny, która chyba jak większość z nas chciała być popularna, chciała mieć przyjaciół, chłopaka, lepsze życie, ale jakim kosztem. Popełniła wiele błędów, raniła wielu ludzi wokół siebie tylko dla własnego szczęścia, jak z resztą robi podobnie wiele osób w otaczającym nas świecie. To historia, która oddaje rzeczywistość, pokazuje to co dzieje się na co dzień wokół nas.      

Dzięki narracji pierwszoosobowej mamy okazję przeżyć wszystko razem z główną bohaterką. Poznać jej myśli, emocje, refleksje. Razem z nią odkrywamy kolejne etapy jej przemiany. Natomiast postaci drugoplanowe tworzą według mnie taką aurę tajemniczości. Każdy skrywa jakiś mały sekrecik, ma jakieś swoje powody. Lindsay to osoba, która moim zdaniem zgubiła się w tej swojej popularności oraz pokazuje jak bardzo można być zadufanym w sobie. Rob to chłopak, któremu zależy tylko na jednym i uparcie dąży do celu nie zwracając uwagi na innych. Natomiast Kent to osoba, która siedzi w ukryci i kiedy jest najbardziej potrzebny "pojawia się jak rycerz w lśniącej zbroi", to naprawdę bardzo fajna i barwna postać. Jest oczywiście jeszcze Juliet, która moim zdaniem jest jak klucz, pokazuje jak z samej góry można spaść na sam dół (oczywiście nie dosłownie).         

7 razy dziś to książka niezwykle prawdziwa, pokazuje jak można się zmienić, dostrzec swoje błędy, stawia pytania, ale daje też odpowiedzi oraz skłania do refleksji. To książka zdecydowanie dla kogoś kto poszukuje siebie, che przemyśleć niektóre sprawy, zastanowić się nad sobą, przemyśleć swoje życie. Dajcie znać czy Wam się podobała? Co o niej myślicie? Czy wzbudziła w Was jakieś przemyślenia? Pozdrawiam     
Kinga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz